Jak pracujemy?

W naszej pracy skupiamy się na dziecku – jego potrzebach, możliwościach, emocjach. Nasz program wychowawczy wychodzi z idei rodzicielstwa bliskości a rodzice są dla nas istotnymi partnerami w naszej codziennej pracy. W komunikacji z dziećmi i rodzicami stosujemy zasady komunikacji bez przemocy. Nasza metodyka pracy oparta jest na założeniach pedagogiki Janusza Korczaka i Marii Montessori. Kluczową kwestią w codziennej pracy z dziećmi, szczególnie w okresie adaptacji, jest dla nas poczucie bezpieczeństwa – zarówno dziecka, jak też rodziców. Nasz zespół jest stały, zgrany, podlega superwizji psychologa.

Jest dla nas najważniejsze. Jest to podstawowa potrzeba człowieka – tak małego, jak i dużego. Bez poczucia bezpieczeństwa w grupie i w miejscu, adaptacja do warunków grupy dziecięcej w żłobku, będzie procesem trudnym i narażonym na frustracje dzieci i rodziców. Poczucie bezpieczeństwa dzieci i rodziców jest konsekwencją zaufania, przewidywalności, otwartości na siebie. O tym jak je budujemy – piszemy poniżej.

Wychodzimy z założenia, popartego z resztą badaniami, że emocje dziecka są takie same, jak emocje dorosłego. Dziecko ma niestety mniej możliwości do ich wyrażania. Nie mówi, albo mówi nie dość płynnie, nie może wyżalić się przyjaciółce, nie ma jak napisać o tym jak się czuje na Facebooku. Przeżywa jednak radości i niepowodzenia równie intensywnie jak my. Zatem my jako dorośli musimy starać się emocje dziecka przyjąć i zrozumieć. W naszych placówkach nie mówimy do dzieci „nic się nie stało”, kiedy się przewrócą, albo przestraszą. Nazywamy rzeczy po imieniu i staramy się dziecku pomóc przezwyciężać kryzysy.

Nie mówimy dzieciakom „nie mów”, „nie biegaj”, „nie wolno”. Nie oznacza to jednak, że pozwalamy dzieciom na wszystko. Stawiamy granice, robimy to jednak tak, aby dziecko rozumiało kontekst. Zamiast „nie mów” prosimy „przeszkadza mi, kiedy głośno mówisz, jak prowadzę zajęcia”, zamiast „nie biegaj” – „zobacz, Marysia boi się, kiedy biegasz”.

Nie zmuszamy dzieci do jedzenia, spania, zabaw. Dziecko ma prawo do mówienia „nie” i ma prawo oczekiwać od dorosłych, że zrozumieją. Im więcej szacunku do dziecięcego sprzeciwu, tym mniej ze strony dziecka prób do testowania granic. To proste. Jeśli nie próbujemy się z dziećmi siłować, kto więcej może, dziecko nie ma potrzeby, żeby zaznaczać swoją autonomię krzycząc, czy rzucając przedmiotami.

Niektórym wydaje się, że to niemożliwe. Co może powiedzieć roczne dziecko? Może powiedzieć wszystko to, co chce i musi. Wystarczy posłuchać cierpliwie. Dzieci potrafią pokazać całym sobą, że czegoś chcą, albo bardzo nie chcą. Potrafią pokazać, że się boją, cieszą, niecierpliwią. Wystarczy spróbować posłuchać, czasem podpowiedzieć słowa. Dwulatki zazwyczaj posiadają już zasób słownictwa w zupełności wystarczający do sygnalizowania otoczeniu, czego potrzebują. Wystarczy z nimi wtedy pozostać, posłuchać i dowiedzieć się, co mają nam do powiedzenia.

Dobrze poinformowany i czujący się bezpiecznie rodzic, to spokojne dziecko. Dzieci są mądre i natychmiast wyczuwają napięcie i niepokój rodzica. Zależy nam więc na tym, żeby rodzic wiedział o tym, co dzieje się w placówce z dzieckiem, co dziecko przeżyło, czego doświadczyło. Z naszego doświadczenia wynika także, że nie ma „głupich pytań”. Każde, które pojawia się w głowie rodzica, świadczy o tym, że dany temat jest nie dość „przegadany” i wymaga skupienia i omówienia.

To zasada, która jest dla nas bezdyskusyjna. Rozłączanie na siłę i „wypłakiwanie” dziecka, jest całkowitym zaprzeczeniem idei rodzicielstwa bliskości. Zaburza poczucie bezpieczeństwa dziecka, rodzica, ale także personelu. Proces pozostawania w placówce, to właśnie proces, oparty na budowaniu przywiązania do opiekunek, ale także zaufania dziecka do rodzica – zaufania opartego na tym, że dziecko nie będzie zostawione wbrew jego woli.

Nasza praca z dziećmi oparta jest na relacji, jaką z nimi mamy. Dzieciaki muszą mieć czas, żeby nas poznać, polubić, zaufać nam. Adaptacja to właśnie czas, kiedy dzieci i my uczymy się siebie i zaczynamy tworzyć relacje. Dzieci mówią do nas po imieniu, nie jesteśmy ich ciociami. Dzieci natomiast mają prawo do wskazania z którą z opiekunek chcą się w danej chwili bawić i spędzać czas – muszą więc móc nas nazwać.