Adaptacja to proces budowania pozytywnych skojarzeń dziecka z nowym środowiskiem społecznym placówki żłobkowej. Proces ten powinien uwzględniać potrzeby i obawy dziecka, szanować jego wrażliwość, ale także opierać się na ustalonych zasadach współpracy z placówką.

W tym ostatnim względzie pojawiło się ostatnio dużo niejasności, które jednak tylko pozornie wzbudzają wątpliwości. W związku z podwyższonymi standardami sanitarnymi, część placówek odmawia adaptacji dzieci wraz z rodzicami. Rzeczywiście, przepisy stanowią, że decyzja w tej kwestii należy do dyrektora placówki. Faktycznie jednak adaptacja z rodzicem nie jest zakazana.

Adaptacja bez rodzica, kiedy dziecko zostawiane jest w szatni pod opieką personelu, nie powinna w ogóle mieć miejsca. Dlaczego? Po pierwsze – narusza poczucie bezpieczeństwa. Dziecko nie zna placówki, personelu, innych dzieci, nie zna rutyny pracy. Wyobraźmy sobie, że to my trafiamy do nowej pracy, o której nikt nas nie wprowadza, gdzie nie znamy nikogo z zespołu, nie wiemy nawet na czym taka praca ma polegać. Coś nam ktoś w domu tłumaczył, ale jednak na miejscu nie okazuje się to być przyjazne. Brzmi mało miło, prawda? A taki scenariusz realizujemy w przypadku dzieci, jeśli decydujemy się na adaptację bez osoby bliskiej. Po drugie, adaptacja to czas, w którym dzieci w swoim tempie muszą poznać specyfikę grupy. Dobrze byłoby, gdyby w tym procesie towarzyszył im ktoś bliski, kto będzie wyjaśniał, co się dzieje i dlaczego obiad je się z innymi dziećmi przy stole. Po trzecie, adaptacja to czas wprowadzania w tę grupę, czyli wypuszczania dziecka w nowy kontekst społeczny, na tyle, na ile dziecko jest gotowe. A dzieci są gotowe raczej szybko, tylko potrzebują bezpiecznej bazy. Po czwarte, adaptacja to budowanie relacji z personelem żłobka. Dzieci muszą lubić osoby, które spędzają z nimi czas, to zatem – wymaga czasu.

Od dobrze i bezpiecznie poprowadzonej adaptacji zależy to, czy pobyt dziecka w placówce będzie szczęśliwy, dobry i sprzyjający rozwojowi. Warto o to zadbać.

Iga Kazimierczyk